Polecany post

Maria i Jan

16.07.2017 Jeszcze tego samego dnia chcemy zobaczyć dom Marii. To ponoć miejsce w którym matka Jezusa dożyła swoich dni. Niełatwo tam się d...

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Powrót do Kirgistanu -Arslanbob - Biszkek

7 lipca rano dowiadujemy się, ile będzie kosztować taksówka do granicy. Umawiamy się na 30.000 uzbeckich sumów i idziemy wydać nadwyżkę na miejscowym bazarze. Nie ma zbyt dużych możliwości, nie chcemy obciążać się zanadto.
Granicę przekraczamy sprawnie, tym razem komputery nie zawiodły. Oczywiście wypełniamy znowu mnóstwo papierków.
Jedziemy na lotnisko w Osz, chciałybyśmy szybko i sprawnie dostać się do Biszkeku. Bilety sa jednak zbyt drogie, więc łapiemy wspólna taksówkę do Dżalalabadu (450 somów za dwie osoby). Ciasno i gorąco. Z Dżalalabadu natychmiast łapiemy marszrutkę do Bazar-Korgon, a stamtąd kolejnym busem do Arslambob.
Na miejsce dojeżdżamy późnym popołudniem. Jesteśmy w górach! Kompletna zmiana krajobrazu i przyjemny chłód.


Dzięki obecności biura turystycznego szybko znajdujemy kwaterę w tradycyjnym kirgizskim domu wielopokoleniowym. Pokój taki sobie, łazienka wspólna w piwnicy głównego domu, ubikacja w innym miejscu na podwórku. Za to zieleń wchodzi do pokoju, a domowe posiłki pozwalają oswoić się z tutejszą kuchnią.
Wieczorem jeszcze krótki spacer w "miejsce odpoczynku", do swojego rodzaju parku rozrywki z knajpkami, basenem i dyskotekami.
8 lipca cały dzień wędrujemy po górach. Przechodzimy przez wioskę i docieramy do pierwszego wodospadu.



Przed nami rozpościera się niesamowity widok.
Wędrujemy przez ogromne lasy orzechów włoskich, pod którymi rosną ogromne purchawki.


Mamy mapkę, ale idziemy na azymut. Nie ma tu żadnych oznakowanych szlaków, więc kierujemy się instynktem i słońcem.

Ludzie posługują się tu nadal prostym środkiem lokomocji - jazda konna jest umiejętnością, której Kirgizi uczą się od kolebki. I kobiety i mężczyźni.

Docieramy do drugiego wodospadu, jednak tylko Gosi udaje się dotrzeć do nogo bliżej. Ja zostaję nad rwącą rzeką.


W drodze powrotnej poznajemy grupke rozpolitykowanyc Kirgizów. Jeden z nich okazuję się być muzułmańskim decydentem. Opowiada, że znowu musi stawić się na policji, moze nawet go znów wsadzą. Dyskutujemy, ale bez agresji, chociaż nie zgadzamy się ze sobą, to jednak dialog okazuje sie możliwy. Nasz rozmówca cwali sie swoimi dwiema żonami (oczywiscie nielegalnymi). One mówią o o sobie "siostry". On do mnie też tak mówi. Korzystamy z podwózki do Arslambobu.



W Arslambob spędzamy dwie noce. 9 lipca - cały dzień w podróży. Najpierw Arslambob-Bazar Korgon marszrutką (60 soma). Następna marszrutka dowozi nas do Karakool (200 soma). Miałysmy nadzieje na nocleg nad zalewem, ale nic z tego nie wyszło. Do zalewu Toktogul praktycznie nie ma dostępu, miejscowości znajdują się zbyt daleko od brzegu. Łapiemy taksówkę do Toktoguł (200 soma). Nasz kierowca wybiera się z żona po zakupy do Biszkeku, więc po krótkiej przerwie płacimy mu kolejne 600 somów i późną nocą docieramy do Biszkeku.




Nie mamy już sił na szukanie noclegu. Lądujemy w przybytku, który przypomina nieco dom publiczny. Ale co tam - łazienka jest i łóżko też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz