Polecany post

Maria i Jan

16.07.2017 Jeszcze tego samego dnia chcemy zobaczyć dom Marii. To ponoć miejsce w którym matka Jezusa dożyła swoich dni. Niełatwo tam się d...

wtorek, 11 lipca 2017

Konya, Rumi Mevlana i wirujący derwisze

Do Konyi docieramy bez trudu autokarem za 20 TL od osoby. Z dworca autobusowego do centrum dojeżdżamy tramwajem. Bez trudu znajdujemy hotelik, w którym zaplanowałyśmy nocleg. Nie udaje się rezerwować miejsc przez booking, ponieważ Turecki rząd wyłączył tę opcję – nie dostawał prowizji. Ale obecnie Turcja cierpi na brak turystów, co bardzo mocno odbija się na dochodach ludzi związanych z turystyką. Zadziwia nas życzliwość Turków. Kiedy w tramwaju pytamy, jak dostać się do naszego hotelu (pokazując na mapce w telefonie, gdzie on się znajduje i jak się nazywa – Mevlana Otel), następuję poruszenie i po chwili większość pasażerów dyskutuje, gdzie by tu nas najlepiej wysadzić. Zyskujemy potrzebne informacje. Na przystanku zaopiekował się nami inny człowiek, który doprowadził nas pod drzwi hotelu i poszedł w swoją stronę. Negocjujemy cenę na 80 TL ze śniadaniem za dwie osoby. 
Gosia odpoczywa, ja idę do muzeum Mevlany – tutejszego zabytku związanego z pewnym odłamem islamu.


W informacji turystycznej otrzymuję mapkę, broszury o interesujących miejscach i szczegółowe wytyczne (np. ceny przejazdów w różne miejsca). Dowiaduję się też, że wieczorem w mevlańskim domu kultury będzie można zobaczyć wirujących derwiszów bezpłatnie. Widziałam kiedyś taki pokaz w Polsce, ale liczę na to, że tu – będzie prawdziwiej, nie tak jak dla turystów.

Wracając do hotelu, zaglądam do meczetu Selimyie i szukam jeszcze wody do picia. Zaglądam do sklepików, których jest tu mnóstwo. W pewnym momencie ktoś pyta mnie po angielsku, czego szukam. Odpowiadam, a on na to, że w tym sklepiku są sery i oliwki, ale zaprowadzi mnie tam, gdzie można kupić napoje, a potem pójdziemy na herbatę i opowie mi wszystko, czego będę chciała dowiedzieć się o Konyi. I tym sposobem, siedząc w sklepie z dywanami i kilimami po raz drugi uzyskuje informacje o tym, co powinnam, a czego nie muszę oglądać w Konyi.
Późnym popołudniem zwiedzamy miasto i idziemy na pokaz tańca derwiszów. I rzeczywiście – to zupełnie co innego niż komercyjno-turystyczna papka. Najpierw czytana jest poezja przez jednego aktora. Potem na scenę wychodzą muzycy i śpiewacy. Najpierw śpiewa-recytuje jedna osoba. Potem włączają się muzycy. Przy przejmujących dźwiękach fletu powoli i majestatycznie wychodzą mężczyźni i chłopcy. Wszyscy mają na sobie czarne opończe i wysokie czapki. To sufi (nauczyciel) i derwisze (uczniowie).  



Kłaniają się sobie i zajmuja miejsca na owczych skórach - derwisze - na białych, sufi - na czerwonej.  Muzyka nabiera intensywności, w pewnym momencie derwisze zdejmują opończe i pozostają w białych szatach. Kolejno podchodzą do sufiego, kłaniają się, on całuje ich w czoło i zaczynają wirować. Wpadają w trans. W pewnym momencie muzyka milknie, derwisze stają kręgu, po kilka osób dotykając się ramionami. Po chwili wszystko powtarza się - podchodzą do sufiego i zaczynaja wirować. I tak kilka razy.  




Rumi i Mevlana – jedni mówią, że Mevlana był uczniem i propagatorem idei Rumiego (takie opowieści słyszałam tu w Konyi), inni (wikipedia)  twierdzą, że to ta sama osoba. A co głosił ten XIII-wieczny  poeta, mistyk perski, islamski teolog i myśliciel?
„Nie siedź i nie czekaj. Wyjdź, poczuj życie, dotknij słońca i zanurz się w morzu”
„Nie martw się, że twoje życie wywraca się do góry nogami. Skąd wiesz, że strona, do której byłeś przyzwyczajony, jest lepsza niż ta, która jest przed Tobą?”
„Zwiąż dwa ptaki ze sobą, a nie pofruną, chociaż mają cztery skrzydła”
Miłujący Bo­ga nie mają re­ligii, tyl­ko sa­mego Boga”  
„Kiedy podróżujesz, pytaj o rady innych podróżujących, a nie człowieka, którego kalectwo przykuło do jednego miejsca”. 
Powrót do hotelu w magicznej atmosferze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz