25-26 czerwca
Wczoraj po przyjeździe to Takszkientu nasz kierowca, który
nie znał miasta, wysadził nas przy dworcu kolejowym i stacji metra. Miałyśmy
jakieś namiary na noclegi, ale najpierw postanowiłyśmy cos zjeść. A właściwie –
zjeść coś dobrego. Trafiłyśmy do wypasionej restauracji Sam’s z tarasem nad rzeką.
Sałatka Cezar z krewetkami oszołomiłam
nas smakiem i zapachem. Korzystając z okazji poszłyśmy na dworzec kupić bilet
do Urgenchu, miasta w pobliżu zabytkowej Chiwy na zachodzie Kirgistanu. I jak
zwykle szczęśliwy przypadek umieścił na naszej drodze innego podróżnika, który
doradził nam zanocowanie w Art Hostel. Polecam to miejsce – kameralne,
przyjazne, z niewielkim basenem, w starym domu z patio. Przede wszystkim
świetna atmosfera i śniadanie w postaci szwedzkiego stołu – dla każdego coś miłego. Wprawdzie nie ma wyboru wolnych miejsc i pierwszą noc spędzamy w
trójce, a na drugą przenosimy się do 6-osobowego dormitorium z dwoma milczącymi
Chińczykami, naszym nowym kolegą z Filipin i dziwnym Uzbekiem ze Stanów
Zjednoczonych.
Wędrujemy po Taszkiencie. To nowoczesne miasto robi zupełnie
inne wrażenie niż ubożuchny Biszkek. Zwiedzamy Muzeum Uzbeckiej Sztuki Współczesnej –
wielki budynek i dobrze wyeksponowane obrazy, niektóre ciekawe.
Centralna część to dużo zielonych parków i
skwerów, nowoczesne budowle, nie widać śladów trzęsienia ziemi.
Nieco dalej znajduje się drugie centrum – stary Taszkient z ogromnym bazarem Czorsu,
starymi medresami i labiryntem uliczek.
Spodziewałyśmy się Starego Miasta jako zabytkowego centrum, jednak tu
jest to po prostu stara zaniedbana część miasta – niska zabudowa typowa dla
środkowej Azji, uliczki jak na wsi, lekki bałagan.
Nie znajdujemy opisanych w
przewodnikach Kukeldash medresy, ludzie wzruszają ramionami jakby tego miejsca
tu wcale nie było. Spacerujemy więc po bazarze,
każda część ma swoją specjalizację: tu tylko pieczywo, tu same jajka,
tam znowu suszone owoce i bakalie, osobna część z serami i kumysem, świeże
warzywa i owoce, mięso, ryby. Kolory, zapachy, gwar, rozmowy, targowanie,
nagabywanie.
Wracamy metrem, po drodze jeszcze spacerujemy po mieście.
Metro w Taszkiencie – socrealistyczna sztuka dla ludu. I naprawdę dużo ciekawsze
niż inne podziemne kolejki jakie widziałam. Każda stacja jest inna, tematyczna,
ozdobiona rzeźbami i płaskorzeźbami, a te lampy i żyrandole!
Następnego dnia postanawiamy jednak znaleźć Medresę
Kuledash. Korzystając z mapy i przewodnika dojeżdżamy... gdzieś. Kiedy
wychodzimy z metra okazuje się, że to dzielnica do złudzenia przypominająca
warszawski Ursynów, z pewnością nie jest to stare miasto. Trochę
zdezorientowane pytamy pana, który rozmawia z robotnikami remontującymi
restaurację. Pan wyjaśnia, że do Medresy mamy jakieś trzy kilometry i
postanawia nas tam podwieźć swoim ... mercedesem (najnowszy model, skórzana
tapicerka, drewniany pulpit, klimatyzacja). Gość nie zawozi nas jednak od razu
do medresy – najpierw organizuje przejażdżkę po mieście, pokazując najciekawsze
obiekty i opowiadając o tym, jak się
żyje w niepodległym Uzbekistanie.
A to, że prezydent popiera własne dzieci – to normalne,
każdy by tak zrobił. Ale patrzcie – wskazuje na zwykły budynek mieszkalny – tu mieszka
jego córka.” Przejeżdżamy obok hotelu Hyatt w samym nowym centrum obok placu
Timura, potem pokazuje nam kościół katolicki i cerkiew praz kilka uczelni. „Wszystkie
uczelnie wyższe są płatne i nie ma u nas studiów wieczorowych ani zaocznych. O –
tu jest Międzynarodowy Uniwersytet Westminster, a tam – filia Politechniki Turyńskiej.
Mamy tu też filię Uniwersytetu Łomonosowa w Moskwie. Nie, uczelnie nie są tylko
dla uprzywilejowanych. Po pierwsze, najlepsi absolwenci szkół dostają granty i
nie musza płacić czesnego, a inni mogą wziąć korzystny kredyt na studia. Szkoły
podstawowe i koledże są bezpłatne. Kto chce się uczyć, ten może.”
Dowozi nas do Medresy Kuledash, żegnamy się. Wczoraj byłyśmy
tuż obok.
Wieczorem wsiadamy do pociągu, duże plecaki zostawiamy w hotelu.
Przy temperaturze sięgającej 50 stopni możemy zrezygnować z butów, polarów,
śpiworów itp.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz