Wczorajsze popołudnie spędziłyśmy spacerując po otoczonym
murami starym mieście Iczan Kala. Tu znalazłyśmy całkiem przyjemny i niedrogi
hotelik Islambek (32 dolary z dwie noce w klimatyzowanej dwójce z łazienką,
ręcznikami i śniadaniem). Wewnątrz murów kwitnie życie w otoczeniu zabytkowych
meczetów, medres i pałaców.
Tu mieszkają zwykli ludzie, uprawiają miniaturowe
ogródki warzywne, a z podwórek słychać muczenie krów i beczenie kóz i owiec.
Obiad zjadamy w klimatycznej knajpce Khorezm Art. Restauracja mieści się w medresie
Allah Kulikhan.
Dzisiaj w
towarzystwie poznanych przy informacji turystycznej Izraelki i Hiszpanki
udałyśmy się na wycieczkę po pustyni, na której rozsiane są twierdze. Pamiętają
one czasy świetności Chiwy, kiedy to miasto było ważnym ośrodkiem na jedwabnym
szlaku. Czas, słońce i deszcze zmieniły kształt tych budowli z piasku i gliny. Wędrujemy po ruinach, nierzadko mając pod stopami podziemne komnaty i korytarze.
Niektóre budowle są w trakcie renowacji:
Teraz w twierdze, a raczej to, co z nich zostało, są siedzibą innych mieszkańców.
Niemal pięćdziesięciostopniowy upał w suchym klimacie doskwiera, ale da
się wytrzymać. Razem z Hagar wykazujemy się odwagą, a może brakiem
odpowiedzialności, i kąpiemy się w jednym z kanałów irygacyjnych. Naśladujemy
tutejsze dzieciaki, które korzystają z ochłody wszędzie, gdzie tylko jest po
temu okazja.
Wieczorem jeszcze spacer po Chiwie. Inne światło, bajeczne widoki. Ta wieża miała być najwyższym minaretem, jednak jej budowa zakończyła się w połowie. Teraz przypomina ogromną beczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz